Nowe pomysły Jurgiela urągają zdrowemu rozsądkowi

Według nowych pomysłów powstających w Ministerstwie Rolnictwa, każda obora będzie musiała mieć rejestr osób wchodzących i wychodzących do budynków. Rolnicy mówią krótko: to absurd.

Rejestr wejść i wyjść w oborze? Całkiem możliwe. Wszystko za sprawą nowego projektu rozporządzenia resortu rolnictwa. Minister Jurgiel chce nałożyć na rolników obowiązek prowadzenia dokumentacji dotyczących wszystkich wizyt w zabudowaniach hodowlanych. Przepisy mają obowiązywać także najmniejsze gospodarstwa. O nowych propozycjach rolnicy mówią krótko: to absurd!

Prowadzenie zawiłej dokumentacji przez rolników to nie jedyny pomysł ministra. Oprócz tego nad każdym obiektem hodowlanym będzie musiała zawisnąć tabliczka „Osobom nieupoważnionym wstęp wzbroniony”. W tym przypadku „nieupoważnionymi” są również zwierzęta domowe. Psy czy koty, które dotychczas biegały po gospodarstwie będą miały surowy zakaz wchodzenia do obory.

Jak bardzo nieprzystosowane do życia na wsi są proponowane zmiany zauważyła Krajowa Rada Izb Rolniczych. W swojej opinii na temat projektu nie zostawiła na nim suchej nitki.

„W wielu gospodarstwach psy są wykorzystywane, jako psy pasterskie i z racji tego, również poza okresem pastwiskowym powinny mieć codzienny kontakt ze zwierzętami. Natomiast koty jak również, pewne rasy psów przebywając w budynkach gospodarczych z powodzeniem zabezpieczają je przez dostępem gryzoni.” – zauważa przytomnie KRIR.

Minister Jurgiel nie widzi jednak problemu. Słysząc o nowych przepisach rolnicy łapią się za głowy. Jak zgodnie wskazują takie restrykcje mogą przestrzegać jedynie wielkotowarowe fermy i specjalistyczne gospodarstwa. Są jednak nie do zaakceptowania czy zrealizowania przez małe, rodzinne podmioty.

Rolniku, chcesz sprzedać do warzywniaka albo restauracji skrzynkę jabłek? Musisz najpierw podpisać z nimi umowę. Albo zapłacą karę! Takie absurdalne przepisy wprowadził minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel.

Rządy PiS to coraz cięższy czas dla polskiej wsi. Nowe przepisy forsowane przez Ministerstwo Rolnictwa tylko to potwierdzają. Od 11 lutego resort nałożył obowiązek zawierania specjalnych umów podczas zakupu produktów rolnych. Muszą je spisywać wszyscy nie-konsumenci, którzy nabywają produkty od rolników. Co się stanie, gdy kupujący pominie umowę? Zapłaci karę. I to nie małą – nawet 10 proc. wartości towaru.

– To czysty absurd! – łapią się za głowy rolnicy. Nic dziwnego, minister Jurgiel wielokrotnie obiecywał wzmocnienie ich pozycji. Tymczasem nowe przepisy zmiotą z rynku drobnych producentów. I to kosztem wielkich przedsiębiorstw. To oni najbardziej cieszą się z przepisów resortu rolnictwa.

– PiS uszyło ustawę pod wymiar dużych producentów żywności. Najwięcej stracą na niej małe rodzinne gospodarstwa. Łatwiej jest przecież podpisać umowę z jednym dużym dostawcą niż z 10 małymi. Odbiorcy narzucą warunki, które będą korzystne tylko dla jednej strony – tłumaczy Mirosław Maliszewski, poseł PSL. – Minister Jurgiel kolejny raz uderza w polską wieś. Trudno zrozumieć jego działanie – dodaje.

Agencja Rynku Rolnego zmiany tłumaczy chęcią rozciągnięcia parasola ochronnego nad rolnikami. Jak łatwo zauważyć jest on jednak pełny dziur. Według urzędników kupujący powinni z góry mieć podpisane umowy z producentami, w której szczegółowo określaliby cenę, ilość i jakość produktów, termin dostawy, czas obowiązywania umowy, termin i sposób płatności, odbioru czy dostawy produktów.