Rząd PiS dobija wiatraki. Inwestorzy w odwrocie

PiS uwziął się na zieloną energię. Przeforsowane przez rząd przepisy antywiatrakowe rządu zmiotły branżę wiatrową. Oszukani czują się także inwestorzy.

Przez lata rolnicy i mali przedsiębiorcy budowali siłę zielonej energii ręcząc swoim dobytkiem. Dzisiaj, przez politykę PiS nie mają na spłatę kredytów. Zrozpaczeni mówią wprost: rząd wycina wiatraki.

Polityczne kalkulacje partii rządzącej są bezlitosne dla OZE. Rząd postanowił bezkrytycznie podejść do węgla i wspierać nieopłacalną branżę. Zielona energia w tym wypadku zdaje się być solą w oku władzy, ponieważ im więcej energii wytworzy, tym mniejszy udział zostanie elektrowniom węglowym. Najwyższą cenę za wyborcze zobowiązania PiS wobec lobby węglowego zapłacą mali przedsiębiorcy.

To właśnie rolnicy i drobni przedsiębiorcy zbudowali ponad połowę istniejących wiatraków. Inwestowali w nie cały majątek i zapożyczając się w bankach. Wszyscy wierzyli, że ochrona środowiska to przyszłość. Jak się okazało, nie dla PiS. Jak sami przyznają: 70 proc. przychodów idzie na spłaty rat, pozostała część na nowy podatek od nieruchomości. Rząd całkowicie zostawił ich na pastwę losu.

Nowe przepisy przeforsowane przez PiS obowiązują od 15 lipca. Od razu zostały okrzyknięte mianem „ustawy antywiatrakowej”. W jej wyniku nawet 99% powierzchni Polski została wykluczona z możliwości stawiania wiatraków. Dodatkowo nałożyła kolejne koszty na farmy wiatrowe – m.in. podniesiono podatek od nieruchomości.

To nie wszystko. Załamały się także system subsydiów do zielonej energii. Wszystko przez rozporządzenia o OZE ministra energii. Cena certyfikatów osiągnęła historyczne minimum w wysokości ok. 40 zł za MWh. Jeszcze niedawno banki kalkulowały ryzyko licząc ceny certyfikatów za 180 zł.

Wycięcie branży wiatrowej może skutkować dla nas miliardowymi karami. Polska zobowiązała się do zwiększenia udziału energii elektrycznej pochodzącej OZE. Niestety, z takim podejściem rządu trudno optymistycznie patrzeć w przyszłość. Za niewypełnienie planu grożą nam miliardowe kary. Okazuje się, że za awersję PiS do zielonej energii zapłacimy my wszyscy.